Po kilku latach w trochę innym składzie wróciliśmy nad zaporę wodną w Goczałkowicach , do Ogrodów Kapiasa i Pszczyny.
Zalew w Goczałkowicach to sztuczny zbiornik powstały w 1956r dzięki wybudowaniu zapory na Wiśle. Zapora ma 2980 metrów długości i jest wysoka na 14 metrów. Zalew goczałkowicki podziwialiśmy z najwyższego tarasu budynku zarządu zapory. Wielkość lustra wody zapiera dech. Pan Wojciech – pracownik zapory opowiedział o budowie, wielkości i głębokości lustra wody oraz dokąd jest dostarczana. Niestety nie obejmuje dostawy do naszego miasta.
Stamtąd pojechaliśmy do Ogrodów KAPIAS. Właściciel Bronisław Kapias podzielił się swoją pasją – posadził różnorodne rośliny, wprowadził architekturę ogrodową stwarzając przepiękne zielone zakątki. To już nie ten sam ogród sprzed kilku lat. Drzewa, krzewy, rośliny, kwiaty podrosły dając więcej cienia, powstały nowe zaułki i nowe tematyczne ogrody. W ogrodzie angielskim szpaler drzew stworzył zacienioną aleję nad którą ciekawą dekoracją były zawieszone kolorowe parasolki. Stamtąd przechodzi się do ogrodu japońskiego z kamiennymi lampionami, stawem z kolorowymi rybkami i glonojadami. Potem przechodzi się do nowopowstałego ogrodu skandynawskiego pełnego ciszy, płynącej kaskadami wody po kamiennych skałach. Kamienne wejścia prowadzą wysoko na kilka tarasów widokowych. Cisza i spokój. Niewiele roślinności, kępki traw, mchów, skały i szum wody. Nad głową niebieskie niebo i białe chmury. Cudownie. Mogliśmy posilić się bardzo dobrym obiadem, zjeść lody, wypić kawę, poplotkować, podzielić się wrażeniami.. Kupiliśmy nowe rośliny i dekoracje do naszych ogrodów
Na koniec odwiedziliśmy księżną Daisy w Pszczynie. żeby na tle dawnej rezydencji magnackiej Hochbergów uwiecznić naszą grupę na zdjęciu a także pospacerować po Rynku. Są tam zabytkowe kamieniczki, 2 kościoły, liczne kafejki oraz sławna ławeczka księżnej Daisy, na którą przysiadają liczni turyści. Nas oczywiście też nie zabrakło.
Tak spędziliśmy piękny słoneczny dzień po rocznej przerwie covidowej. Wróciliśmy zadowoleni, szczęśliwi, że mogliśmy być razem.
Relację przekazały Grażyna Jurek i Ewa Słabik, która jest także autorem zdjęć.