„Kto nie widział Kaplicy Sykstyńskiej, ten nie może mieć pojęcia, do czego zdolny jest tylko jeden człowiek Michał Anioł” – napisał swego czasu Johann Wolfgang Goethe.
Wyjeżdżając do Krakowa na przepiękną wystawę „Kaplica Sykstyńska. Dziedzictwo” mieliśmy okazję uczestniczyć w niezwykłym multimedialnym spektaklu, który przeniósł nas w świat renesansu, w świat dzieł Michała Anioła. Wszystko to odbyło się w sali o powierzchni równej oryginalnej Kaplicy Sykstyńskiej. Zanim tam znaleźliśmy się, poprzedziło je odwiedzenie dwóch innych sal, gdzie poznaliśmy niezwykłą historię Kaplicy Sykstyńskiej oraz jej twórców.
Zobaczyliśmy repliki rzeźb Michała Anioła – Dawida i Pietę. Obejrzeliśmy filmową opowieść o tym jak przebiegała praca nad stworzeniem tej wystawy.
W sali kinowej poznaliśmy Kaplicę Sykstyńską z zupełnie innej perspektywy, a na końcu wspomniane już przeniesienie za pomocą nowych technologii do wnętrza kaplicy, gdzie uczestniczyliśmy w niesamowitym spektaklu wspartym dźwiękiem, muzyką i ogromem powiększonych fresków Michała Anioła.
Druga część wycieczki – zwiedzanie najbardziej zielonej dzielnicy Krakowa Nowej Huty, to przeskok do „innego świata”. Przeskok od renesansu do miasta zbudowanego w duchu socrealizmu. Również to miejsce zrobiło na nas wrażenie. W czasie zwiedzania zobaczyliśmy ciekawą architekturę. Na Placu Centralnym zadziwiła nas symetria i surowy urok miasta. Przewodnik opowiedział nam o utopijnej wizji idealnego miasta robotników, o walkach o wolność i związane z tym dzieje odwiedzonego przez nas kościoła Arka Pana.
Szeroką aleją dotarliśmy do bramy głównej i ciekawych architektonicznie budynków administracyjnych Huty Sendzimira, noszącej kiedyś imię Włodzimierza Lenina. Przejeżdżaliśmy Aleją Solidarności, która kiedyś nosiła nazwę Przodowników Pracy. Niesamowicie prezentowała się Aleja Róż obsadzona dziesiątkami różanych krzewów.
Podsumowaniem pełnego wrażeń dnia był czas wolny na Rynku Starego Miasta.
Kraków zapewne nie raz znajdzie się w naszych planach wyjazdowych … może przy okazji kolejnej wystawy.
Treść i zdjęcia Aleksandra Moch